Witam ponownie po małej przerwie. Cieszę się, że liczba wyświetleń wzrosła, chociaż szkoda, że nie komentujecie :c Chciałabym znać waszą opinię, ale cóż. Może wam się do końca nie podoba. Oby z czasem się to zmieniło, bo mam coraz więcej weny :) Oj się będzie działo! Zostawiam was z o to takim krótkim rozdziałem :)
______________________________
Braxton i Shannon zostali do końca dnia i na noc w szpitalu,
więc nie było sensu ich odwiedzać. Gdy reszta ekipy wróciła ze spaceru, Jared
spokojnie wszystko wyjaśnił i bardzo delikatnie uspokoił Emmę. Sonia resztę
dnia spędziła na pracy, a Tomo zajął się muzyką. Wyjął gitarę i jak zawsze gdy
miał gorszy dzień zaczął grac swoją ulubioną play listę. Następnego dnia młody
Leto wsiadł w busa i pojechał po przyjaciół. Oboje wyszli ze szpitala ze
skwaszonymi minami, Olita nie był zachwycony siedzeniem z Leto w jednym aucie,
ale musiał przeżyć. Wszystko się w nim buzowało, w żyłach krążyła wściekłość,
miał ochotę go zabic, zniszczyć i patrzeć jak cierpi. Ręce mu się trzęsły na
myśl o jego słowach. Nie mógł Wierzyc w to, że Sonia mogła go zdradzić, ale
gdzieś głęboko w środku coś nie pozwalało mu Myślec, że jest mu wierna. Był
zmieszany, chciał odpocząć, ale nie mógł. Wpadał ze skrajności w skrajność i
jedyne czego był pewien to swojej nienawiści do Shannona. Samochód zatrzymał
się na tyłach sceny, Shannon bez słowa wyszedł z auta i poszedł do garderoby.
Olita chciał zrobić to samo, ale poczuł na sobie silną dłoń Jareda.
-Nie rób nic głupiego stary. To były tylko żarty, a wiesz, że
Shanny nie zna granic.
-Jasne.- bąknął i wyrwał się z jego uścisku. Poszedł na scenę
gdzie czekał na niego Tima, złapał gitarę i przełożył ją sobie przez ramię.
Czuł lekki ból głowy, za dużo tutaj chemikaliów – pomyślał.
-Żyjesz stary?- usłyszał głos przyjaciela. Tego mu brakowało,
wsparcia kogoś takiego jak Tim. Osoby postronnej i jego najlepszego
przyjaciela. To dzięki niemu jest z chłopakami, to on pomógł mu odbić się od
dna.
-Marnie, ale żyje.- uśmiechnął się krzywo i zaczął markować
najważniejsze chwyty, czuł, że ma sztywne dłonie, całe dwa dni przerwy od gry
to za dużo.
-Żeś zadymy narobił. Będziesz się musiał dzisiaj postarać to
może ci zapomną. Gorzej z Sonią.
-Ich mam w dupie, tylko ona mnie interesuje.
-No to akurat sam sobie grób wykopałeś.
-Że co?
-Całą noc ryczała. – Olita skrzywił się na te słowa, to było
dla niego jak cios w brzuch
-Skąd wiesz?
-Mam pokój obok Tomo, słychać było co nieco, a nie chcieli
jej zostawiać samej na dole.-brunet wziął głęboki wdech, nie wiedział co było
gorsze. To, że przez niego płakała czy to, że spała u innego. Wydawało mu się,
że tracił już zmysły, to było śmieszne, że przez te dwa zdania wczoraj teraz
każdą sytuację bierze śmiertelnie poważnie. Nie wiedział totalnie co robić.
-Tim. Co ja mam kurwa robić? – wyrzucił wreszcie z siebie i
spojrzał mu w oczy. Brunet w jednej chwili spoważniał, wiedział, że Olita
potrzebuje jego pomocy, tak jak 5 lat temu. Wiedział, że ta dziewczyna jest dla
niego najważniejsze, a wczorajszy dzień mógł totalnie rozwalić go psychicznie.
Znał go jak brata i wiedział, że jego uczucia zawsze są na krawędzi i byle
słowo może go załamać. Zwłaszcza na jej temat.
-Wpierw? Pogadaj z Sonią. Wiesz, że Leto lubi pierzyć od
rzeczy i wkurzać ludzi. Może wcale cie nie zdradziła?
-To skąd by wiedział jaką ma bieliznę?
-Stary. Jestem twoim kumplem i wiem, że jeśli o nią chodzi to
dramatyzujesz. Weź wszystko na spokojnie pogadaj z nią. Nie wierze, żeby ona
cie zdradziła.
-Stary, ale co ty byś zrobił na moim miejscu gdy inny pieprzy
ci o bieliźnie twojej kobiety, którą ty! Kupiłeś jej na specjalną okazję?
-To samo…- odpowiedział mu smutno i spuścił wzrok.- I przez
to ją straciłem. Dla tego ty masz nie popełniać tych samych błędów, rozumiesz?
-Gadasz jak mój ojciec.- Zaśmiał się dla rozluźnienia
atmosfery, wiedział, że to ciężki temat dla jego przyjaciela więc szybko go uciął.
-Spierdalaj!- zaśmiał się i dał mu kuksańca.
-No dziewczynki, pudrujemy noski i zaczynamy!- usłyszeli w
tle głos Jareda, wszyscy już byli gotowi, Tomo poszedł po gitarę, Jared tak
samo i ustawił się przed statywem.
-Później pogadamy.- uśmiechnął się Tim i poklepał go po
ramieniu- Nie panikuj mi tylko!- poszedł na swoje miejsce, a Braxton poszedł do
głośnika i zaczął ustawiac odpowiednie parametry na początek. W tle było słychać
pierwsze uderzenia w werble. Ciśnienie w jednej chwili mu skoczyło. Zacisnął
mocniej pieść na gryfie, aż struny zaczęły wżynać mu się w palce. Syknął z bólu
i rozluźnił chwyt. Ciągle miotały nim złe myśli. Ogarnij się Oli!- warknął na
siebie w myślach i zaczął grać pierwsze akordy.
Wszyscy rozegrali się już na dobre, to była naprawdę ciężka
próba. Pierwszy koncert w Polsce, na festiwalu, chłopcy musieli się popisać, po
półtora godzinnych ćwiczeniach każdy zszedł ze sceny wyczerpany. Dłonie Olity
były sparaliżowane i blade, tak jak jego twarz. Tim rzucił mu butelkę wodę schodząc
ze sceny, a ten tylko kiwnął głową, gdyż nie miał siły powiedzieć ani słowa.
Wszyscy poszli od razu do garderoby gdzie czekały na nie dziewczyny ze
świetnymi informacjami. Sonia siedziała zapatrzona w laptop z bannanem na
twarzy, a Emma rzuciła się na Jareda gdy ten tylko wszedł do pokoju.
-Co jest?- zapytał zdezorientowany, a dziewczyna szybko wyprowadziła
go na korytarz. Sonia została sama co nieco ją onieśmieliło. Nie wiedziała jak
im to powiedzieć, więc powiedziała im to prosto z mostu.
-No kochane dzieciaczki moje! – zawołała wstając- Mamy to! Za
tydzień ruszamy na nowo z tworzeniem filmu!
Wszyscy wybuchli krzykiem radości, Tomo rzucił się na
dziewczynę i mocno ją przytulił, Olite znowu coś ukuło w brzuchu i w tej samej
chwili poczuł dotyk Tima na karku.
-Daj spokój.- wyszeptał i poklepał go.- Cieszą się chwilą.
-Jasne.- uśmiechnął się ponuro i wymienili się uściskami, w pokoju
zapanowała nieziemska radość. Nagle do pokoju wparował Jared uśmiechnięty od
ucha do ucha i zaczął krzyczeć.
-No kochani! Dzisiaj balujemy! Na koncert dla rodziny 5
zgrzewek wody, 2 pizze, i ogarnij szlauch od strażaków- pokierował Emmę i
zwrócił się do reszty- A dla nas impreza! 7 szampanów, bar z najlepszymi
trunkami i fontanna najlepszej czekolady!
- I lody!- zawołał Tim w tle
-I wódkę!- dodał Shannon
-I pierogi- Zawołał Tomo dalej przytulając Sonię i śmiejąc
się razem z nią
-I ALLELUJA!- podsumował Jared i pobiegł się przebrać, Emma z
Sonią zaczęła organizować imprezę, a reszta wróciła do swoich zajęć, każdy co
chwila wymieniał się swoimi opiniami, radością, nawet Olita cieszył się na tę
wieść. Mimo iż nie był oficjalnym członkiem, był z Marsami bardzo zżyty, a ta
wiadomość była jak miód na serce.
Po koncercie
cała ekipa przeniosła się do wynajętego na dzisiejszą noc klubu w centrum
Krakowa. Z zewnątrz wyglądał jak pierwszy lepszy bar, którego właściciel zaczął
robić, ale po jakimś czasie mu się znudziło. Jednak wewnątrz był zupełnie inny.
Pod ścianami stały skórzane kanapy, małe metalowe stoły, na ścianach wisiały
podświetlane obrazy i neony, wszystko w kolorystyce bieli, granatu i czerwieni.
Na środku był parkiet, za nim konsole dla DJa, na którą od razu rzucił się
Shannon, a po prawo bar zaopatrzony w tak jak to Jared obiecał, najlepsze
trunki z całego świata. Menadżer knajpy musiał się mocno wysilić, żeby zorganizować
to wszystko w ciągu kilku godzin. Na dzień dobry wszystkich przywitały bardzo
wyzywająco i skąpo ubrane kelnerki i kelnerzy. Z głośników poleciały pierwsze
dźwięki „Thriller” Micheala Jacksona i salę oświetliły kolorowe światła, z dołu
poleciała pierwsza porcja sztucznego dymu, każdy złapał kieliszek szampana i
ruszył na parkiet. Wiadomo każdy zmęczony, TRZEŹWY więc impreza na razie
dopiero się rozgrzewała, ale Sonia była pewna, że dzisiejsza noc będzie niezapomniana
dla wszystkich. Sonia z Emmą odeszły na boczny tor, by podziwiać ich trud i
ludzi z baru. Za to co dzisiaj zrobili powinni dostać Nobla.- pomyślała Sonia i
uśmiechnęła się do siebie, za chwilę podszedł do nich młody brunet z urodą
niczym Brad Pitt ubrany w obcisłe spodnie i krawat tylko podkreślał jego
męskość. Podał dziewczynom kieliszki z szampanem i odszedł do innych, a
dziewczyny w tym czasie podziwiały jego zgrabny tyłek oddalający się w tłumie.
-Specjalne podziękowania od Jareda za naszą pracę.-
wyszeptała Emma- Sam wybierał.
-Ma gust.- zaśmiała się Sonia i spojrzała na Emmą- A może on
jest gejem!?- i obie wybuchły śmiechem.
-Dobra Sonia, ja lecę.- uśmiechnęła się i przytuliła
dziewczynę, odeszła na parkiet gdzie dorwała Tima pijącego właśnie swojego
szampana, przytuliła go i dyskretnie pocałowała. Sonia uśmiechnęła się w duchu,
cieszyła się, że wreszcie im się powodzi, ten związek choć potajemny dobrze
zrobi i jej i jemu, może wreszcie odnajdzie swoją drugą połówkę po rozstaniu z
Angie. Sonia ruszyła do baru i usiadła jak najdalej w kącie. Obserwowała po
cichu całą imprezę, chciała wychwycić w tłumie jego twarz, gdy ten nagle usiadł
obok niej.
-2 razy Malibu proszę.- usłyszała jego głos i odwróciła się w
jego stronę.
-Skąd wiedziałeś?
-Znam cię. Wiem w jaki sposób topisz smutki. –uśmiechnął się
gorzko.- Możesz mi coś wytłumaczyć?
-Oli… Proszę.- wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale ten się
wycofał. Barman podał im zamówione trunki, brunet na jednym łyku pochłonął całą
szklankę.
-Skąd on to wiedział?
-Był u mnie tamtej nocy.- Sonia zauważyła jak jego mięśnie
się napięły i szybko sprostowała- Miał wenę i potrzebował cymbałków do tego.
Gdy ja ćwiczyłam rytm, który mi podał on rozglądał się po pokoju i zobaczył to
w walizce. Naprawdę nic między nami nie było!
-Skąd mam wiedzieć, czy to prawda. Jednego dnia ze mną
zrywasz, drugiego spędzasz z nim wieczór, podczas, którego on widzi twoją bieliznę,
którą dostałaś ode mnie, ale to wszystko przypadek…- wyszeptał sarkastycznie.
-Słucham?!
-Cóż, nie spodziewałem się tego po tobie, wszystko wskazuje,
że mnie zdradziłaś Sonia.- mówił dalej patrząc w dno szklanki, głos miał
beznamiętny, a w oczach miał pustkę- Do tego jeszcze kłamiesz.- Dziewczyna nie
wytrzymała i uderzyła go w policzek.
-Jak możesz tak mówić?- wyszeptała, jego duszę opanowała
ponownie złość i smutek, ten ruch był błędem z jej strony, ale słysząc jej
głos, pełen bólu nie wiedział co robić.
-Może powiesz mi, że nie mam racji?- podniosła rękę ponownie,
ale on ją wyprzedził i chwycił nim co kol wiek zdążyła zrobić.-Spróbuj tylko to
zrobić.
-Bo co? Uderzysz mnie? Tak jak Shannona? Złamiesz mi nos? A
może rękę? Wiesz co już mi coś złamałeś! Moje serce!- krzyknęła wściekła, łzy
zaczęły płynąć po jej policzku coraz szybciej, nie spodziewała się takiej
rozmowy, była pewna, że jeśli mu wszystko wytłumaczy, zapomni o tym i wszystko
będzie w porządku, ale nie jest…- A pomyśleć, że zostawiłam dla ciebie wszystko…-
wyrwała się z uścisku i uciekła do łazienki po drugiej stronie parkietu.
Przepychała się przez spocone ciała jej przyjaciół, każdy był pogrążony w
tańcu, szczęśliwy z ich sukcesu, bolało ją to tym bardziej. Tyle miesięcy
starały się o to z Emmą i wreszcie gdy im się to udało, gdy na nowo ruszają z
nagrywaniem Into The Wild, on musiał to wszystko zrujnować. Przepychając się
przez kolejne osoby wpadła na Tomo i nie zważając na niego pobiegła dalej.
Zdezorientowany brunet przeprosił przyjaciół i ruszył jej śladem, co nie było
łatwe. Po większym wysiłku przedarcia się przez tłum dotarł do drzwi łazienki.
Powoli je uchylił, w środku było ciemno i cicho. Przez chwilę zawahał się, czy
aby na pewno dobrze trafił? Chorwat obejrzał się dookoła, ale nigdy jej nie
było. Już miał się wycofywać, gdy usłyszał szelest otwieranych chusteczek.
Podszedł do kabiny i niepewnie otworzył uchylone minimalnie drzwi.